"A traffic jam when you're already late
A no-smoking sign on your cigarette break
It's like ten tousend spoons when all you need is a knife
It's meeting that man of my dreams
And then meeting his beautiful wife
And isn't it ironic...?"
A to tak a propos ironii losu,wszelkiej prawdziwości praw Murphy'ego i zlośliwości rzeczy martwych. Ze szczególnym wskazaniem na to ostatnie.
Wrócilam u kresu sil do domu.Jak zwykle zreszta po pobudce o 5.23 i 9 lekcjach. Zasiadlam przed monitorem z zamiarem wystosowania siakiejś w miarę ciekawej notki. Pisalam ją przez 30 minut. Poprawialam,upiekszalam,sprawdzalam chyba ze 4 razy. I co się stalo?
a) Oczywiście,nic. Wszystko pięknie zadzialalo,a moja notka bez problemu trafila na strone glowną
b)Już chcialam ją umieszczać na blogu,kiedy drzwi mojego pokoju gwaltownie się otworzyly i stanąl w nich sam Lenny Kravitz ,ktory zaproponowal mi dokończenie wykonywanej przez mnie czynności później i wybranie się z nim na Seszele...
c)Tuż przed kliknięciem na "ZAPISZ" mój komputer zastygl w bezruchu, zapanowala zlowieszcza cisza,po czym skonstanowalam,że wlaśnie nadeszla chwila demonstrowania wyższości tego urządzenia nad moją skromną osobą i kompuetrek po prostu się ...zawiesil.
Tym,którzy zdecydowali się na odpowiedź "a" wspólczuję naiwności. Wybaczcie-ale komputery dzialają sprawnie tylko na filmach.
Zwolenników drugiej wersji rozumiem i dziękuję za wyraz uznania,ale Lenny od jakiegoś czasu milczy, więc jestem zdania,ze przechodzi jakiś kryzys,ale na pewno wróci do mnie niebawem. Jak zawsze zresztą.
Tak więc,jak nietrudno się domyśleć, humory mojego komputera zniweczyly moją pólgodzinną pracę,co, nie ukrywam,wywolalo niepohamowany atak zlosci. Mojej zlosci,ma się rozumieć.
Zamknęlam więc system Windows z hukiem i przemieścilam się na lóżko,gdzie z uwagą zglębilam podstawy teriologii. Także- nie ma tego zlego... poprzednia notka zginęla w elektronicznej otchlani i nigdy już jej nie ujrzymy,ale za to jutro na biologii blysnę wiedzą o ssaczkach .
Mam taką cichą nadzieję...
Sh'eenaz